ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

20 km od granicy NATO

Wojna niebezpiecznie zbliżyła się do Polski. W ub. niedzielę rano Rosjanie zbombardowali pociskami rakietowymi Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w Jaworowie. To poligon leżący zaledwie 20 km od polskiej granicy i przejścia w Korczowej, na trasie do Lwowa. Przed wojną odbywały się tam m.in. ćwiczenia wojsk różnych krajów europejskich, m.in. polskich, które wysyłane były na misje pokojowe w zapalne rejony świata.

W wyniku ataku zgięło 35 osób, a 134 zostały ranne. Spadające rakiety były słyszane w miejscowościach po polskiej stronie i wzbudziły przerażenie wśród mieszkańców przygranicznych miejscowości.

Wszyscy zadajemy sobie pytanie - co stanie się, gdy rosyjska rakieta uderzy po tej stronie granicy?

Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan był pytany w niedzielę o tę sytuację w stacji CBS, w programie "Face the Nation". Przypomniał, że amerykański prezydent Joe Biden "wielokrotnie powtarzał, że Stany Zjednoczone będą współpracować ze swoimi sojusznikami w obronie każdego centymetra terytorium NATO".

"A gdyby doszło do ataku militarnego na terytorium NATO, spowodowałoby to powołanie się na artykuł 5 (Traktatu północnoatlantyckiego - red.), a my wykorzystalibyśmy całą siłę sojuszu NATO w odpowiedzi na to" - zadeklarował Sullivan. Czy to nas Polaków uspakaja?

Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy nie zostawia jednak żadnych wątpliwości: "Jeśli nie zamkniecie naszego nieba, to tylko kwestia czasu, zanim rosyjskie pociski spadną na wasze terytorium, na terytorium NATO, na domy obywateli NATO'' - stwierdził tego samego dnia, zwracając się do przywódców Zachodu.

Że tak się stanie uważa również szeregowy żołnierz, ochotnik ukraińskich sił zbrojnych Walerij Bondarenko. W poniedziałek rano odpowiadał na pytania red. Beaty Lubeckiej w Radiu Zet.: "Jeśli my tę wojnę przegramy, to następna będzie Polska" - twierdzi żołnierz.

To była niezwykła rozmowa. Odważna, szczera, ostra... Nie pozostawiająca złudzeń, co do charakteru tej wojny, metod postępowania wroga oraz odpowiedzi ze strony ukraińskiej. To oczywiście punkt widzenia zwykłego żołnierza, który pewnie nie ma "oglądu całości", ale to co widzi, jak zachowują się Ruscy i jaka jest determinacja, morale i chęć odpowiedzi na to barbarzyństwo ze strony kolegów, upoważnia go do  takich opinii i wyciągania swoich wniosków.

Żołnierz uważa, że miasta są przygotowane do obrony, "ale teraz należy atakować na wszystkich frontach, wyrzucać wroga i robić tak, jak było podczas II wojny światowej - nie tylko odrzucić do granic, ale przekroczyć je i eliminować ruski rząd".

"Ruscy/.../ ogarniają małe miasta, kobiety i dzieci, robią tzw. korytarze zielone i idą z tyłu, a nasi żołnierze ze łzami w oczach nie potrafią strzelać, bo to nasze kobiety i dzieci... Jak widzę, że z przodu ruskiego samochodu idzie jakaś kobieta z dzieckiem, to muszę być zdecydowany i strzelać. Oczywiście nie chcę urazić kobiety ani dziecka, muszę mieć bardzo dobre wyszkolenie, żeby zabić ruskich i jakoś uratować tych ludzi. Nie zawsze da się to zrobić - dodaje.

Walerij opowiadał też o batalionie, który szkoli. Jest w nim wielu ochotników: profesorowie, studenci, robotnicy... Wszyscy mają tylko jedną chęć, żeby walczyć z ruskimi i wyrzucić ich z naszego kraju.

"Ukraina to taka ziemia, że wszystkich zapraszamy. Jak ktoś do nas przyjdzie z chlebem - częstujemy chlebem. Kto przyjdzie z bronią - częstujemy i my bronią" - mówi Walerij Bondarenko. Pytany o to, czego Ukraina oczekuje od NATO, odpowiedział, że niczego więcej poza "zakryciem nieba". - Resztę zrobimy sami... - dodaje żołnierz.

Wołodymyr Zełenski - bohaterski prezydent Ukrainy, Walerij Bondarenko - jeden z dzielnych żołnierzy... Jeśli takich obrońców ma Ukraina możemy mieć chociaż trochę optymizmu i nadziei.

RYSZARD MARUT

Ciechanów, 15 marca 2022 r.

Komentarze obsługiwane przez CComment